Planujesz wyjazd ze znajomymi? Oto cztery pomysły na wiosenny wypad
Przed nami sezon urlopowy. Czas pomyśleć o jakimś wywczasie. Jeśli zamierzacie wybrać się gdzieś ze znajomymi, ale nie wiecie, gdzie można by pojechać, podsunę Wam kilka pomysłów. Do dzieła!
Pomysł pierwszy – wyjazd survivalowy
Zacznę nietypowo. Co powiecie na spanie w lesie, żywienie się wojskowymi racjami, naukę pracy z kompasem i mapą, krzesanie ognia, budowę obozowiska? Brzmi zbyt „harcersko”? Uwierzcie mi, taka zabawa nie dość, że Was rozrusza, nie dość, że czegoś nauczy, to jeszcze być może pokaże, z jakiej gliny jesteście ulepieni. W takim lesie można przecież zmarznąć, można zgłodnieć i nie wyspać się. No ale o to przecież chodzi. Czasy są w końcu niespokojne. Kto wie, co przyniesie przyszłość i czy taka survivalowa wiedza nie okaże się kiedyś bezcenna.
A jeśli, szukając zapewne wymówki, twierdzicie, że nie macie „akcesoriów survivalowych”, to zajrzyjcie na combat.pl. Znajdziecie tam wszystko, czego będziecie potrzebować.
Pomysł drugi – weekend w Ustce
Tak, tak, wiem, polskie morze. Absolutny klasyk, od lat grany i lubiany. Ale nie powinno to nas dziwić. Może i nad Bałtykiem pogoda bywa kapryśna, może ceny przypominają te z Saint Tropez, a ryby w nadbrzeżnych smażalniach nie zawsze są najświeższe, ale… polskie morze naprawdę potrafi zachwycić. Zachód słońca nad ustecką plażą oczaruje każdego – pod palcami rozgrzany piasek; wokół oranż miesza się z fioletem i błękitem, rozlewa na powierzchni wody, podpala niebo. Jest ciepło, a Wy przysłuchujecie się falom uderzającym o brzeg w rytmie tak starym, jak sam świat. Ech… aż się sam rozmarzyłem.
Ale wróćmy na ziemię. Wypad do nadbałtyckiej mieścinki to nie tylko plaża i morze. Jeśli szukacie spokoju, znajdziecie go tam – wystarczy tylko odejść od głównej ulicy, znaleźć jakąś kameralną knajpkę lub kawiarenkę, zamówić kieliszek wina i… bo ja wiem, na chwilę o wszystkim zapomnieć, słuchając krzyku mew lub terkotania wychodzących na nocny połów kutrów? Albo siąść w portowej tawernie, popijać bacardi z kolą i limonką, słuchać szant i patrzeć, jak światło latarni rozcina nocne niebo.
Pomysł trzeci – wśród dolin i hal
Wspomniałem o morzu, to wypada wspomnieć też o górach. A tam chłodne, ostre powietrze aż upaja, gdzieś nad głową piętrzą się szczyty i niedosiężne granie. W górach człowiek widzi naturę jakoś inaczej – z jednej strony jej majestat budzi szacunek, z drugiej jest w niej jakaś tajemnicza, przyciągająca siła. Nic tylko zarzucić plecak, skrzyknąć wszystkich i w drogę, na szlak.
A tam pot i znój, ból i trud. Ale potem wieczór w schronisku – w kominku trzeszczy ogień, zmęczenie tonie w kolejny kuflu grzanego piwa, a Wy rozmawiacie, rozmawiacie, rozmawiacie. Na niebie skrzą się miriady gwiazd, a cała uwierająca codzienność z jej bieganiną i monotonią została gdzieś tam, na dole, wśród szarzyzny wielkich miast.
Nic, tylko wrzucić wszystko i pojechać…
Pomysł czwarty – rejs po mazurskich kanałach
Na zakończenie kolejny klasyk, czyli Mazury, ale widziane od mniej znanej strony. Nie wiem, czy wiecie, ale Krainę Tysiąca Jezior oplata dość gęsta sieć kanałów, łączących kolejne miasta i jeziora. Szczególnie intersujący jest 80 kilometrowy Kanał Elbląski. Sprawa jest o tyle ciekawa, że pokonuje się go m.in. dzięki kilku pochylniom wciągającym lub opuszczającym żaglówki i łódki. Stworzono je, by pokonać różnicę poziomów między kolejnymi odcinkami szlaku. To prawdziwy cud hydroinżynierii. Jeśli lubicie takie klimaty, szczerze polecam. O cudownej przyrodzie, knajpach i całej reszcie nie będę pisał. Każdy o tym przecież wie.
:
I to by było na tyle. Żegnam się, raz jeszcze zapraszając Was na stronę combat.pl. Znajdziecie tam całą masę survivalowego sprzętu, który zawsze warto gdzieś w szafie mieć.