Do Grzybowa mam wybitnie ambiwalentny stosunek. Z jednej strony całkiem urocze miasteczko, w sezonie wakacyjnym nawet sporo ciekawych lokali, żeby wyskoczyć gdzieś wieczorem. Z drugiej jednak, mój jedyny pobyt w Grzybowie to dwa bite tygodnie dwukilometrowych spacerów na plażę dzień w dzień, w pełnym słońcu, nieznośnym upale oraz ciężkim naręczem plażowych gadżetów na plecach. I w obu rękach. Cóż, kiedy internet był trudniej dostępny, trzeba było lepiej pytać o konkretne odległości, zamiast ślepo w wierzyć w zapewnienia z rodzaju "Jesteśmy niedaleko morza, praktycznie pod samą plażą!" - ktoś się w ogóle reklamuje inaczej?